Fujifilm X half — cyfrowy aparat dla starych wyjadaczy, którzy tęsknią za filmem

Autor: Technosław Bergamot | 23.05.2025, 17:09
Fujifilm uruchamia nowy półformatowy aparat serii X Półformatowy aparat Fujifilm X half. Źródło: Fujifilm

W czasach, kiedy większość ludzi nagrywa pionowe historie z filtrami z twarzą szopa, Fujifilm bierze i mówi: „A co powiesz na kompaktowy aparat cyfrowy, który fotografuje jak filmowy, wygląda jak filmowy i nawet zachowuje się odpowiednio”. Tak narodził się X half — coś pomiędzy retro aparatem, stymulatorem Instagrama a cyfrowym szamaństwem.

Aparat X half to ten przypadek, gdzie cyfrowe nie śpieszy się. Tutaj wszystko jest specjalnie trochę wolniej, trochę bardziej dotykowo, z pewnym kontekstem. Pionowy ekran 3:4 i optyczny wizjer sugerują: fotografuj tak, jakbyś robił historie, ale z duszą. Obiektyw 32 mm F2.8 — to ten sam kąt, co w starych półklatkowych aparatach na 72 klatki. Nostalgia działa.

Jest funkcja 2-w-1: można połączyć dwie klatki lub wideo+zdjęcie w jedną scenę, bezpośrednio w aparacie lub przez aplikację. Można wybierać kolory linii, zamieniać miejscami obrazki — wszystko, jak w postprodukcji, tylko wygląda, jakby ktoś wyciął zdjęcia nożyczkami i skleił w albumie.

Symulacje 13 rodzajów filmów (do tego jest dodatkowy ekran, który imituje rolkę naładowanej kasety z filmem), plus filtry z „wyciekiem światła” oraz woalą „przechowywania” terminu ważności filmu. Chcesz — będzie ziarno, chcesz — będzie data w rogu, jak na zdjęciu z 2002 roku. A w trybie „kamery filmowej” klatek w ogóle nie zobaczysz, dopóki nie „wystrzelisz filmu” do końca — i nie „wywołasz” przez aplikację. A między klatkami — kręć dźwignią, bo Fujifilm pamięta, jak to było — szelest, klik, pauza, magia.

Trzy warianty designu aparatu X half. Ilustracja: Fujifilm
Trzy warianty designu aparatu X half. Ilustracja: Fujifilm

Aparat waży 240 gramów, obiektyw nie musi być wymieniany, sterowanie — z przyciskami, dźwignią i dotykowymi przesunięciami, bo trochę high-tech w tym retro zoo jednak jest. Wizjer daje 880 klatek na jednym ładowaniu, a zdjęcia lecą do smartfona przez Bluetooth i mogą być od razu drukowane na Instaxie. To znaczy, że to jak kamienna siekiera, ale z USB-C i zębatką do Instagrama. I wygląda — pięknie, bez dwóch zdań.

X half to nie o technicznej przewadze. To o odczuciach. Dla tych, którzy chcą, aby aparat trochę się kłócił, trochę wymagał uwagi i przywracał stare, dobre „czy naprawdę jesteś pewny, że chcesz to zrobić?”. Albo dla tych, którzy tęsknią za czasami, kiedy fotografia miała charakter — a nie była tylko HDR.

Fujifilm stworzył rzecz dla duszy.?W cenie 850 dolarów (w USA, bez uwzględnienia podatków).